wtorek, stycznia 29, 2008

precz z emerytką

Chciałam tu opisać jak w ostatnich tygodniach czas mi cieknie przez palce. Ale po dwóch akapitach doszłam do wniosku, że to żaden powód do chwały. W dodatku czas ucieka.
Dzisiejszy dzień więc sponsoruje hasło ‘dość tego!’ Mam nadzieję, że dzisiaj ostatecznie rozwiodę się z emerytką na wakacjach!

niedziela, stycznia 27, 2008

wiara i wiedza

Moja ulubiona Pani profesor opowiadając o francuskich i angielskich realistach podkreśliła, że to oni zaczęli modę na artystów-geniuszy. Wtedy każdy uczeń gimnazjum uważał, że ma nadludzki talent. Czy talent ten przejawiał się w rysunku czy w słowie, młody adept sztuk pięknych dzięki tworzeniu stawał się artystą przez wielkie A. I nawet jeśli jego twórczość nie wznosiła się na wyżyny choćby gramatycznej poprawności i dobrego warsztatu, napawała twórcę dumą i wiarą w siebie. A skoro tak wiele osób wierzyło w swoje umiejętności, niepomiernie wzrastała szansa na wydobycie z tego tłumu najbardziej nieprzeciętnych. Tych, na których wystawy ustawiamy się w kilometrowych kolejkach. Wiara w siebie buduje.
Pewność siebie to oznaka życia w zgodzie z samym sobą– to z kolei Zsuzsi i jej wielkie myśli przy napoju herbacianym, o który się spierałyśmy czy w nim za dużo soku cytrynowego czy cukru czy obu. Jeśli postępujesz według zasad, w które wierzysz nie masz powodu, żeby czegoś się wstydzić, nie masz nic do ukrycia. – próbę wyciśnięcia ze mnie jakiś zwierzeń ciągnęła Zsuzsi. – Jak może Cię ktoś skrzywdzić przez to, że coś o tobie wie?

sobota, stycznia 26, 2008

Hit the road Jack

Hit the road, Jack
And don't you come back
No more! No More! No more! No More!
Hit the road, Jack
And don't you come back no more. (What you say?)

Oh, woman oh woman
Don't you treat me so mean!
You're the meanest ol' woman
That I've ever seen
But I guess If you say so
I'll have to pack my things and go. (That's right!)

Hit the road, Jack
And don't you come back
No more! No More! No more! No More!
Hit the road, Jack
And don't you come back no more. (What you say?)
Hit the road, Jack...

Oh baby, listen baby
Don'tcha do me this way
You know, I'll be back on my feet someday
(solo woman):
Don't care if you do
'cause it's understood
You ain't got no money
You just ain't no good!

Well, I guess if you say so
I'll have to pack my things and go (that's right!)

Hit the road, Jack
And don't you come back
No more! No More! No more! No More!
Hit the road, Jack
And don't you come back no more. (What you say?)
Hit the road, Jack
And don't you come back
No more! No More! No more! No More!
Hit the road, Jack
And don't you come back no more.

piątek, stycznia 25, 2008

ejszaka

Nikt w tym domu nie ma papierosa! Nagle wszyscy zaczęli być świętoszkami. Uczą się, nie palą, nie uprawiają seksu w łazience. Myją po sobie wszystkie naczynia. Czyszczą nawet kuchenkę. Trzeba wiać, póki nocy starczy.

Idąc Thokoly ut mijam dziewczyny. Dziewczyny, jak każde inne–te z dziennych autobusów, tylko teraz stoją w cieniu nocnych. W autobusach za to brodacze. Brodacze, wąsacze, Cyganie i jeden Murzyn.

Vaci ut turystyczny o tej porze startuje do konkursu o miano małego Los Angeles. Rozespani bramkarze siedzą na zewnątrz czerwonych rozedrganych drzwi nocnych klubów. Podpici Angole obijają się od jednej ściany ulicy do drugiej. Wokół rozświetlonej katedry skrywającą karzącą prawicę świętego Stefana, z każdego rogu dobywa się muzyka. Kalejdoskop, karnawal. Jak w rumuńskiej taksówce.

Nad rzeką - Dublin. Mewy uczepiły się dachu łodzi – klubu. Te, dla których nie starczyło miejsca wirują pomiędzy roztańczonymi lampionami w rytm muzyki. Ich skrzek paraliżuje myśli. Piaskiem wzdłuż szosy dochodzę do słynnych butów – rzeźby pamiątki po utopionych w tym miejscu Żydach. Taksówki suną jedna za drugą, rozszczepiając światłami długimi to krótkimi na przemian wąski pasek wybrzeża w samym środku miasta. Biegnę; samotny jogging wygląda mniej podejrzanie niż samotny spacer.

Przez parlament, śmietniki Nadoru, zajezdnię trolejbusową i uliczki w pseudożydowskiej dzielnicy dobieram się do Blaha. Tu nikt nie slyszal o dwudziestu oficerach lotnictwa, co obradowali nad bezpieczenstwem lotow. Ani o Węclawskim, ktory odszedl. Ani o "Strachu".

czwartek, stycznia 24, 2008

Dziewięć kobiecych słów

Nine words women use...

1.) Fine : This is the word women use to end an argument when they are> Right and you need to shut up.

2.) Five Minutes : If she is getting dressed, this means a half an hour. Five minutes is only five minutes if you have just been given five more. Minutes to watch the game before helping around the house.

3.) Nothing : This is the calm before the storm This means something. And you should be on your toes. Arguments that begin with nothing> Usually end in fine.

4.) Go Ahead : This is a dare, not permission. Don't Do It!

5.) Loud Sigh : This is actually a word, but is a non-verbal statement Often misunderstood by men. A loud sigh means she thinks you are an Idiot and wonders why she is wasting her time standing here and arguing With you about nothing. (Refer back to #3 for the meaning of nothing.)

6.) That's Okay : This is one of the most dangerous statements a women Can make to a man. That's okay means she wants to think long and hard Before deciding how and when you will pay for your mistake.

7.) Thanks : A woman is thanking you, do not question, or Faint. Just say :You're welcome.

8.) Whatever : Is a women's way of saying F@!K YOU!

9.) Don't worry about it, I got it: Another dangerous statement, meaning This is something that a woman has told a man to do several times, but Is now doing it herself. This will later result in a man asking 'What's Wrong?' For the woman's response refer to #3.

czwartek, stycznia 17, 2008

Beirut

For me Beirut is Ilka itself. It makes everybody feel the atmosphere of this flat.

I sit with one of my eternal papers trying to focus on writing while through my mind the chaos of Beirut’s words is emerging. Inside me somebody is singing “it makes the day to go this way……”. Adam is still walking through 15 meters long corridor with his heavy steps that make whole floor shaking; Orsi is singing under her nose traditional Transylvanian melodies mixed with the recent hits of Madonna; Csabko is sitting just behind me and rolling from laugh for only to him known reasons; Zsuzsi, exhausted as always, put her things from one edge of her small room to another; Andras is hiding somewhere.


The lack of Jessi is significant…

That’s why Jes asked me to write it down (in English) just after I told her, what I associate Beirut with.

środa, stycznia 16, 2008

Wegrzy a Polki

Weszlam wczoraj na wegierskie forum Gazety. Na pytanie jednej z uczestniczek: "Polka-Wegier - czy to wyjdzie?" znalazlam kilka odpowiedzi, ktore mocno nadszarpnely moja wiare w Wegrow i Polki, kazde z osobna. Dla niektorych forumowiczow, kobiet w przewazajacej czesci, moze smutna, moze niewygodna, ale jednak prawda pozostaje fakt, ze to ONA ma sie przeprowadzac do Wegier. Ewentualnie para moze probowac uwic swoje gniazdko na gruncie neutralnym (choc nie wiem czy Wielka Brytanie mozemy traktowac nadal jako pole neutralne:) jednak pomysl, aby to ON przeprowadzil sie do Polski prawie sie nie pojawia w dyskusji; jesli juz, uznany jest za "niedorzeczny".
Co wiecej, Wegrzy zostali ocenieni przez Forumowiczow za bardziej tradycyjnych, z silnie zachowanym patriarchatem(mezczyzna glowa rodziny)- cos, co rzeczywiscie nie tak latwo spotkac juz w Warszawie. I tu zaczelam sie niepokoic... :)

Jednak ocenieni to slowo klucz. Mam wrazenie, ze nasze (polskie) oceny wyrazane sa wedlug swiatopogladu, nie wedlug naszej zyciowej praktyki. Mozemy widziec w kims obrzydliwy, zakrzeply patriarchazm, podczas gdy nie widzimy belki w naszym oku - polskiego feministyczno-matkopolskiego rozdwojenia jazni. O rozziewie pomiedzy rzeczywistoscia a wyznawanymi wartosciami wsrod polskich kobiet pisze Magdalena Miecznicka w Dzienniku, ktorej tekst "o 10 najwiekszych kompleksach polskiej kobiety" goraco polecam:
http://www.dziennik.pl/opinie/article102192/10_najwiekszych_kompleksow_kobiety.html

Przyznam, ze nie widze patriarchalnego wzoru w rodzinach moich wegierskich znajomych. W zadnym razie mlodzi Wegrzy nie roznia sie w swojej nieobowiazkowosci od mlodych Polakow.

czwartek, stycznia 10, 2008

Cud Tomski

Mialam telefon z najlepszymi zyczeniami!

z Tomska!

Raisa Michajlowna Winokurowa do mnie zadzwonila!

Musiala na ten telefon wydac polowe swojej miesiecznej emerytury!

Nieopisywalne, powiem szczerze

Nie do nazwania

Nie do uwierzenia.

Ktos pamieta o mnie na dalekiej Syberii.

Ide szukac adresu do Raisy Michjlownej.

środa, stycznia 09, 2008

dziewczynką być

Mama obiera choinkę z bombek. Stoję nad babcią i dozuję jej kolejne rzutkie klepnięcia w plecy, bo soczek pomarańczowy uciekl jej z tchawicy w żydowską dziurkę. Slysze dzwonek. To na pewno kurier! Z Babaryby. Ma mi przyniesć kubek z dziewczyną polską Picassa, prezent dla chlopca węgierskiego.
Otwieram drzwi. Mlody czlowiek usmiecha sie szeroko. - Czy zastalem...? - Witam, jestem Hanka! - wykrzyknelam w potwierdzeniu, ze to dobry adres. A pan jest Babaryba - usmiecham sie serdecznie. -Zaraz, zapomnialam przygotowac pieniedzy- Odbiegam, nie widzac lekko speszonego wyrazu na twarzy mlodego czlowieka. Wracam z portfelem, a pan Babaryba się juz rozebral. Nie zeby do pasa (do ogona byloby lepszym okresleniem) ale nawet nie zdazylam zaproponowac mu herbaty! Wkracza Lech, wita goscia w progu, zaprasza na pokoje... aha, korek, zaden ryba, zaden kurier. czlowiek spragniony matematycznej wiedzy, tez dziwo przyrody.

Wracam do kuchni oblana pąsem, gdzie choinka sie miota w procesie rozbioru. Drapie iglami i wbija sie w ręce. Zdejmujemy papier, na trzy cztery w górę, szarpnięcie i lądowanie na balkonie. Na gazie bulgocze rosól z Bogu ducha winnej kury.
Baby pytluja , o synach wyrodnych, o tym że co jak co ale bielizna musi byc, o znajmoych dobrych, o lóżkach ortopedycznych, o spódnicy na stoisku za rogiem, taki ladny fason, o zywoplocie, co go dziadek ciagle przystrzyga, ja nie wiem po co, Asku zrob cos z nim, o Muminkach, o tym, ze nie ma nic gorszego niz skapa kobieta, o faworkach...

Panie Boże, dziękuję Ci, że stworzyles mnie dziewczynką.