poniedziałek, października 22, 2007

Niemcy

Pozny wieczór. Tramwaj 12V telepie się wzdluż brzegu Dunaju. W brudnych szybach na tle czarnego Budapesztu odbijają się blado oswietlone twarze. Ostatni cieply wieczór tej jesieni. Tramwaj zbiera rozrzuconych, rozpędzonych po miescie turystow, wracających do swoich hoteli oraz wszystkich tych, którzy nie mają do czego wracać. Dwa swiaty, dwa różne końce kapitalistycznego lancucha pokarmowego.

Siedzę tuż przy drzwiach, naprzeciw bezdomnego starszego pana. Skrzekliwy glos kobiecy dochodzący z glosników zapowiada przystanek Roosvelt ter. Zwalniamy. Drzwi tramwaju otwierają się z metalicznym chrzęstem a do srodka wsypuje się grupa rozesmianych ludzi. Turysci. Ale sympatyczni. Jedna z kobiet siada naprzeciwko mnie.

Odruchowo wstaję, żeby jej koleżanka mogla usiąsć razem z nią. Przesuwam się do drzwi i opieram o framugę. Zabawne - myslę. - To, co zrobilam, smialo moge nazwać ustąpieniem miejsca. Tak, ustąpilam miejsca. Jak harcerka staruszce. - usmiecham się do szyby. - Tylko, że to nie byla staruszka. Calkiem mloda kobieta. Dlaczego więc...?
Odruch. Ludzki dobry odruch. Jak to dobrze - zatapiam się w rozmowę w samą sobą - że żyję w czasach, kiedy ustępowanie komus miejsca w tramwaju wiąże się z taką przyjemnoscią. Na tle czarnego miasta podswietlony zamek majestatycznie srebrzy się i promienieje. Tak... zwyczajne ludzkie male odruchy, każdego dnia, i swiat od razu staje się bardziej przyjazny.

Z potoku mysli wyrwaly mnie nagle chropowate dźwięki. Dźwięki mowy germańskiej. Turysci... Niemcy! Poczulam silny skurcz w okolicy mostka. Dwie kobiety, którym przed chwilą zwolnilam miejsce smialy się w glos, szwargocząc między sobą. Zatrzęslo mną.
- Co ja zrobilam?! Dlaczego wstalam? Co za wstyd! Nie mogę przecież ustępować miejsca tym, którzy raz sami je sobie wzięli! - Stanąl mi przed oczami warszawski tramwaj z przestronną częscią nur fur Deutsche i 'podludźmi' tloczącymi się z tylu. Widzialam rozpartych żolnierzy w skórzanych fotelach i eleganckie damy wracające z zakupów. Na drugim końcu klebil się tlum Warszawiaków spieszących z pakunkami o nieznanej zawartosci w sobie tylko znane strony. Tlok i ciasnota. Nie wszyscy miescili sie na platformie, co poniektórzy jechali tylko uczepieni tramwaju, ze stopami wiszącymi tuż nad ziemią.
Miasto pociemnialo za oknem.
- Nie, nie , to nie tak... W jednej chwili wrócilam z Warszawy do Budapesztu. Co za ulga... Skurcz puscil.

Wszystkie te mysli przeoraly moj mózg w ciągu sekundy, może dwóch. Przestraszylam się. Może którys z podróżnych odgadnąl moje mysli? Rozejrzalam się uważnie po tramwaju. Nie, chyba nie. Wszystko wyglądalo tak, jak przed sekundą.
Tylko Niemki się już nie smialy.

Brak komentarzy: