piątek, lutego 22, 2008

Wars w Peszcie

Spakował do torby polską kiełbasę, twaróg półtusty, historię powszechną Rostworowskiego i Duże Formaty. Pomachał Sawie na do widzenia, po czym zbiegł po schodach i wsiadł do czerwonego Punto. Zapalił silnik i ruszył przez Półeuropę.



Po dniu drogi zatrzymał się w mieście, gdzie ciężkie żaluzje zasłaniają ludzi. Przycupnął pod parlamentem, miasta tego świątynią. Wyjął kiełbasę i twaróg. Usiadł. Miasto przeciągnęło się w zdziwieniu, poruszyło się w światłach, rozedrgało swe cielsko na sekundę, ledwie uchwytną. – Ach, to tylko Wars – pomyślało. Ziewnęło, na powrót opuściło żaluzje i usnęło.





Poczułam tę chwilę. Byłam wtedy na górze Gellerta.

Brak komentarzy: