niedziela, marca 02, 2008

czyje niebo

Z naszego balkonu widać, że niebo nie jest niebieskie
Nie jest ani Mattissa ani Chagalla.
Ani w plamki, ani romantyczne, ani straszne, ani zimne
AMJopek mówi że to jej niebo. Każdy mógłby tak powiedzieć, może zarabiałby wtedy tak jak ona osiemdziesiąt złotych na każdym bilecie, ale ciągle nie znalazłby dobrego określenia na to, co nad głową. Nałożyły się na nie gałęzie w taki sposób, że tworzą nieprzebitą wzrokiem pajęczynę, sieć cienkich nitek.

Naprzeciw mnie oś; oś framug, oś ścian pod kątem załamanych. Po prawej stronie ciemna klatka schodowa rozbija symetrię. Zapalam papierosa. Siedzę i patrzę na siebie ze strony klatki, potem od strony framug. Obserwuję siebie, siedzącą z papierosem w dłoni. Nie ma kowboja w kapeluszu. Nie ma rodeo. Nie ma śmiechów ani gwizdów. Nędza i trutka.
Sąsiad wyszedł z pieskiem. Najwyżej dziewiętnaście lat. Spodnie luźno wiszące, szary kaptur, czarny pies z nieobciętymi pazurami. Odgłosy tarcia dochodzą do windy. Przerwane na odcinek trzech pięter w dół, rozpoczynają stakatto przez podwórko.

Czarny piesek idzie na spacer, idzie pod niebo. Czy myśli, że to jego niebo? Cz myśli? Czy niebo? A może wystarczy mu jego drzewo, jego trawa, jego szlak pod drzewem odlany? Spod kapturów wiele nie widać. Kaptura o niebo nie ma co pytać. Pod szarym kapturem niebo jest zawsze niebieskie.

Brak komentarzy: