sobota, października 13, 2007

Kicsi magia

Sobotnie popoludnie, Pasareti ter.
Autobus przystanąl pod samym kosciolem. Dwa susy na pokonanie szerokosci chodnika i juz jestem w domu! Domu bożym. Jeszcze tylko telefon. Która to godzina? 17.04. Uff, w normie.

Znam już ten kosciól. Jeden z dwoch w Budapeszcie z mszami po angielsku. Jasny i dlugi, urządzony bez gustu, na szczęscie nie z bezgusciem.

Siadam w piątym rzędzie. Przede mną mnóstwo dzieciaków. Co trzecia, czwarta glowa wystaje znacznie ponad inne - to rodzice. Najwyraźniej trafilam na msze dla maluchów. Swietnie! Zrozumiem kazanie.

Rozglądam się. Cos tu nie gra. W lewej nawie wisi bialy ekran. Patrzę na tekst piosenki. Węgierski. Hungarian. Magyarul.
Wyjsc? Nic nie zrozumiem. Absolutnie nic. Może poza Istvan - Bóg. Z drugiej strony, nie po to kombinowalam jak w 4 minut zdążyć dojechać na drugą stronę miasta, żeby teraz rezygnować. Zostaję. Posiedzę. Jak na tureckim kazaniu.

Drzwi na prawo otwierają się. Wysoka zielona figura i 3 male biale. Oto ksiądz, w asyscie krasnoludków. Sięgają wysokosci jego pasa, ukrytego pod faldami ornatu. Chlopcy są krępi. Ubrani w ministranckie alby przypominają male balwanki.
Kaplan sunie po schodach do oltarza, krasnoludki wdrapuja sie za nim.

Znak krzyża. Ksiądz ma usmiech ksiezycowy. Od ucha do ucha. Spiewamy piosenkę. Po dwóch minutach jestesmy już przy Ewangelii. Czas na kazanie. Ksiądz schodzi do dzieciaków z czyms dlugim i drewnianym w reku. Poprawiam okulary. Nie myle sie! To kuchenna lyzka. Taka, jakiej rano uzylam do mieszania jajecznicy. Wymachuje nią. Co odważniejsze szkraby podchodzą i po kolei biorą lyżkę do ręki. Machają nią powoli, z pewnym nabożeństwem. Inne wyciągają rączki przed siebie i machają nimi w powietrzu.

Ksiądz dziękuje pomocnikom i zaczyna opowiadać. Mówi glosno i radosnie. Księżycowym usmiechem obdarza wszystkich sluchaczy, kazdego z osobna. Ważniejsze zdania akcentuje poklonem. Krok w przód, pochylenie glowy, mocnejszy glos. Krok w tyl, wyprostowana postawa, zwykly tembr glosu. Porywający taniec slowa i gestu.
Zaczynam rozróżniać wyrazy: kósónóm, tessek. Tessek, kósónóm.
Proszę i dziękuję.
Ah, więc to tak...! Magiczne slowa! "Kicsi magia" - mala magia, codzienne zaklecia.
Dzieci, to bardzo ważne. Mówcie zawsze proszę i dziękuję.
Proszę, dziękuję.



To bylo najlepsze kazanie, jakie w zyciu slyszalam.

Brak komentarzy: