poniedziałek, października 22, 2007

na pamiątkę

Jak pisać o stracie?

Bylo i nie ma.
Nic więcej.

Nie sposób opisać pustki.
Nawet jesli jest to tylko pustka przy schodach na podwórzu,
gdzie przypinalam mój rower.

Zatrzymywalam się z piskiem pod samą bramą. Pięćdziesiąt dwa, kluczyk, kod. Szklane drzwi - ciężkie, z mosiężnym okuciem - otwieraly sie gladko, bezdźwięcznie. Codziennie mijalam te same smierdzące smietniki w dlugim wietrznym korytarzu. Czasem spotkalam sąsiada: -jo napot kivanok, -jo napot Hana!:) Pięć schodków w górę, rower trzymany pewnie pod pachą, rundka przez podwórko. Przypinam. Mechanizm chrobocze w moich dloniach, metalowe kólka przeskakują kolejne numerki. 1,2,3, klik, klik, klik... zapięty. Kontrolne spojrzenie. - Muszę kupić wreszcie lampkę. Dotykam miękkiego siodelka. Jeszcze cieple.

1 komentarz:

Jerzy pisze...

zwineli ci rower? a to gady! jakbys szukala nowego to sprobuj na ulicy kiraly w pajtas hajtas albo za vasvari idac w strone deaka, w obu miejscach mozna kupic uzywane. moj trzymam w mieszkaniu...