środa, kwietnia 30, 2008

szybka relacja z poczty

Dziś przejechalam pół miasta z nieznaną mi dziewczyną, przed 30tką na moje oko, ale drobna i taka... dziewczęca w stylu, super babka! i gadalysmy po wegiersku!!! w zyciu sie tak nie bawilam z kims neiznajomym!!!
spotkalysmy sie wieczorem w drzwiach zamykanej wlasnie poczty glownej, gdzie ja chcialam kupic znaczek, zeby wyslac PITa, a ona zrealizowac czek - obie za 5 dwunasta.
od jednej pani pracowniczki urzedu, ktora wlasnie wychodzila z pracy, dowiedzialysmy sie, ze poczta calodobowa jest na Pillango utca w Tesco. Dziewczyna nie wiedziala, gdzie to dokladnie jest, wiec pojechalysmy razem, bylam za przewodnika, ha! :) Po drodze rozmawialysmy po wegiersku i ani razu nie uslyszalam tych typowych: "gdzie sie uczysz? skad jestes? och, jak swietnie mowisz po wegiersku!" i moje ulubione: "jak CI się podoba Budapeszt?", nic z tych rzeczy. Wsiadłyśmy do metra, wymieniając znaczące spojrzenia co do młodych osobników zasiadających wokół nas,osobliwych... W miedzyczasie jedna pani staruszka, wskutek nagłego zahamowania przez pana metrokierowcę, przysiadla na dłuższy moment na moich kolanach, po czym zadzwięczała pięknym królewskim akcentem: "I am really sorry, my dear".
poszłyśmy do tgeo Tesco, rechocząc po drodze,
wchodzimy, a tu: przed aneksem pocztowym, do którego wstępując, pamiętaj, drogi kliencie, wyłącz telefon komórkowy, stoi tłum ludzi w czymś, co może miało postać kolejki przed godziną, ale kształtu pierwotnego nie zachowało. Wszyscy cisną się do lady, a za ladą cztery panie w białych kitelkach, przy czym jedna zdenerwowana bardziej niż trzy pozostałe, wydziera się w stronę tłumu. Stajemy w tłumie osób, moim oczom ukazuje się piąta pani w kitelku, tym razem po naszej stronie lady, która najwyraźniej pełni rolę ochroniarza. Przy jej 160 cm wzrostu i posturze oczekujących w napięciu rosłych brodatych Madziarów, sytuacja wygląda śmiesznie. Bez płynnej znajomości węgierskiego łatwo można się domyślić, że nieoczekiwanie zamknięto pocztę całodobową o godzinie 9. Jest 9.40. Trzy panie w białych kitelkach powtarzają, że poczta jest zamknięta i pracowała do dziewiątej, tymczasem dwie pozostałe ciągle obsługują kilentów, z tymże po cichu, powolnie i jakby na boku. Dziś mija termin składania podania o jakiś rodzaj dofinansowania od rządu, dosyć powszechny. Jednak większość ludzi nie szturmuje aneksu pocztowego, nie przepycha się przez tłum; po prostu stoją i gapią się, czekając: co to będzie. Tylko jedna rosła Romka zaczyna głośno mówić, co o organizacji poczty myśli. Żałuję, że nie rozumiem dokładnie.
W końcu interes naprawdę się zamknął, na ladzie stanęła tabliczka z napisem: ZARVA. Pani nie dała się ubłagać o sprzedanie znaczka.

Gdybym składała ten PIT w Warszawie i zamknięto by ludziom urząd przed nosem, po białych kitelkach zostałyby strzępy. Znaczka więc nie dostałam, PITa nie wysłałam, za to mogłam sobie uciąć miłą pogawędkę z kilkoma osobami spokojnie czekającymi na dalszy rozwój sytuacji. - Tak to jest u nas. Sorry.

1 komentarz:

haniballecter123 pisze...

Oto całe Węgry :) Kocham ten kraj i Budapeszt przede wszystkim. Nikt się nigdzie nie śpieszy, większość wygląda jak z początku lat 90-tych jest luz. :) Pozdrawiam