środa, stycznia 09, 2008

dziewczynką być

Mama obiera choinkę z bombek. Stoję nad babcią i dozuję jej kolejne rzutkie klepnięcia w plecy, bo soczek pomarańczowy uciekl jej z tchawicy w żydowską dziurkę. Slysze dzwonek. To na pewno kurier! Z Babaryby. Ma mi przyniesć kubek z dziewczyną polską Picassa, prezent dla chlopca węgierskiego.
Otwieram drzwi. Mlody czlowiek usmiecha sie szeroko. - Czy zastalem...? - Witam, jestem Hanka! - wykrzyknelam w potwierdzeniu, ze to dobry adres. A pan jest Babaryba - usmiecham sie serdecznie. -Zaraz, zapomnialam przygotowac pieniedzy- Odbiegam, nie widzac lekko speszonego wyrazu na twarzy mlodego czlowieka. Wracam z portfelem, a pan Babaryba się juz rozebral. Nie zeby do pasa (do ogona byloby lepszym okresleniem) ale nawet nie zdazylam zaproponowac mu herbaty! Wkracza Lech, wita goscia w progu, zaprasza na pokoje... aha, korek, zaden ryba, zaden kurier. czlowiek spragniony matematycznej wiedzy, tez dziwo przyrody.

Wracam do kuchni oblana pąsem, gdzie choinka sie miota w procesie rozbioru. Drapie iglami i wbija sie w ręce. Zdejmujemy papier, na trzy cztery w górę, szarpnięcie i lądowanie na balkonie. Na gazie bulgocze rosól z Bogu ducha winnej kury.
Baby pytluja , o synach wyrodnych, o tym że co jak co ale bielizna musi byc, o znajmoych dobrych, o lóżkach ortopedycznych, o spódnicy na stoisku za rogiem, taki ladny fason, o zywoplocie, co go dziadek ciagle przystrzyga, ja nie wiem po co, Asku zrob cos z nim, o Muminkach, o tym, ze nie ma nic gorszego niz skapa kobieta, o faworkach...

Panie Boże, dziękuję Ci, że stworzyles mnie dziewczynką.

Brak komentarzy: